Wiadomości

Szukało go prawie „pół Polski”…. a on smacznie spał

Data publikacji 08.08.2011

Wszyscy myśleli, że 22-latek utonął. Znaleziono jego rzeczy osobiste na brzegu Zalewu. Szukało go przysłowiowe „pół Polski”. On tymczasem spokojnie spał zmożony alkoholem. Kolejny przykład ludzkiej nieodpowiedzialności, niepotrzebnych działań służb ratunkowych i zgubnych skutków działania alkoholu.

W sobotę wieczorem Dyżurny bieruńskiej komendy został powiadomiony, że na brzegu Zbiornika Dziećkowice w Imielinie, wędkarze znaleźli rzeczy osobiste, w tym odzież i dowód osobisty 22-latka z Suchej Beskidzkiej. Przybyły na miejsce patrol Policji potwierdził ten fakt. Podjęto penetrację brzegu i obserwację wody. Skierowano tam dodatkowe patrole. Ściągnięto przewodnika z psem tropiącym, który podejmował kilkakrotnie trop, ale zawsze prowadził on do wody. Dyżurny zaalarmował Straż Pożarną. Jej zastęp niezwłocznie przybył z łodzią - rozpoczęto poszukiwania w wodzie. Gdyby efekty poszukiwań nie przyniosły rezultatu do rana, postawiono w stan gotowości płetwonurków, którzy od świtu mieli zacząć przeszukiwać dno Zbiornika.

W tym samym czasie Dyżurny, na podstawie ustalonego adresu zamieszkania z dowodu osobistego, za pośrednictwem Komendy Powiatowej Policji w Suchej Beskidzkiej, dotarł do miejsca zamieszkania „zaginionego”. Okazało się, że jest on u kolegi w … Mysłowicach. Ustalono adres. Policjanci z Mysłowic udali się w podane miejsce - tam również 22-latka nie było. Policjanci kontaktowali się telefonicznie z rodziną młodzieńca, do której podczas wakacyjnych wojaży mógł dotrzeć. Niestety, wszędzie wynik był negatywny. Kolejne telefony nie przynosiły efektu. Zaangażowani byli policjanci z dwóch województw.
 
W pewnym momencie policjanci skojarzyli, że inny patrol, legitymował w sobotę „mężczyznę w ręczniku”, bez dokumentów, który oświadczył, że jest na wakacjach i wraca znad Zalewu do kolegi w Mysłowicach. Odszukano dane tego kolegi.
 
Metodą „po nitce do kłębka - czyli od kolegi do kolegi” - policjanci dotarli na kolejny adres w Mysłowicach. Był już niedzielny poranek. I tu okazało się, że „poszukiwany” 22-latek smacznie sobie spał, zdziwiony wizytą policjantów. Cały i zdrowy.
 
Jak się później okazało, nasz bohater, przebywa wakacyjnie u kolegi w Mysłowicach. Dzień wcześniej, w upalną sobotę, postanowili wspólnie zażyć kąpieli nad Zalewem Dziećkowickim. W trakcie wypoczynku, spożywali też alkohol w pobliskim barze. W pewnym momencie, młodzieńcowi „urwał się film”. Nie pamiętał o swoich rzeczach oraz gdzie je zostawił. Sądził, że zostały mu skradzione. Przyodziany jedynie w kąpielówki i ręcznik udał się na autobus w kierunku Mysłowic. Po drodze, przygodny mężczyzna „podarował mu” ubranie. Autobusem dotarł do Mysłowic, do domu kolegi, a później położył się spać. Obudzili go policjanci. Był bardzo zdziwiony ich wizytą o tak wczesnej porze. Jedyne co go ucieszyło, to fakt, iż odzyskał „skradzione” ubranie i dokumenty.
 
To kolejny przypadek, gdy wiele osób zaangażowanych jest w organizację i przeprowadzenie akcji poszukiwawczej czy ratowniczej, których w ogóle mogłoby nie być. Po raz kolejny nieodpowiedzialne zachowanie młodego człowieka postawiło na nogi „pół Polski”, w czasie, gdy on po spożytym alkoholu spokojnie sobie spał. Zaangażowane w tę akcję siły policyjne i strażackie mogły w tym czasie być potrzebne komuś, kto faktycznie był zagrożony lub w niebezpieczeństwie. Oby takich wyjazdów było jak najmniej.
Powrót na górę strony